czwartek, 17 grudnia 2015

...co to mam do tych drabbli?

(Czy "post scriptum" umieszczone na początku to "pre scriptum"? ;-) )

Słów kilka...

Napisanie tego tekstu chodziło za mną od dawna, ale nie chciało mi się wykresów robić. W końcu się przemogłem ;-)
Do wszystkich biorących udział w konkursie drabblowym Smokopolitana i portalu Literka.info powiem tyle: jeśli się tu zaplątaliście, przeczytacie poniższe szaleństwa, to mimo że jestem w tym konkursie jurorem, niekoniecznie będę punktował drabble o najbardziej zwariowanej muzyce. A i drabble "dialogowe" nie są z góry skazane na porażkę ;-) 

O co chodzi z tymi drabblami?

Sam odkryłem je niedawno. 

Lata temu, w Fantastyce (nie pamiętam, czy już w "Nowej") publikowane były krótkie historie, "short stories". Niektóre słabe, niektóre urzekające, zawsze jednak przykuwały wzrok i uwagę.
Na wiele lat zapomniałem o krótkiej formie, aż do chwili, gdy wydano mi "Okup krwi" i odkryłem Szortal - dom i przytułek dla opowiadań. 
I drabbli.

Zanim jednak się z nimi zaznajomiłem najpierw machnąłem kilka zwykłych "króciaków". Pomysłów nigdy mi nie brakowało.


Ale w końcu zacząłem gmerać w temacie - czym są te stusłówka? Co jest w nich takiego, że przyciągają i kuszą?

Oprócz głównego wymogu czyli dokładnie stu słów?

Jedno zrozumiałem od razu.

Wydaje się, że najlepsze są te opowiadania (zwłaszcza krótkie), które mają puentę. A przynajmniej początek i koniec. Mam wrażenie, że utarło się, że szort musi być śmieszny, albo mieć na końcu jakiś zwrot, po którym, czytelnik stwierdzi, że został przez autora zaskoczony.
Ale stwierdziłem, że to wcale nie musi być regułą. 
Moje krótkie opowiadanie zatytułowane "Piwnica" jest fragmentem, wycinkiem z pewnej postapokaliptycznej historii, o początku, którego możemy się niejako domyślać i zakończeniu, które możemy sobie dopowiedzieć na różne sposoby.

Podobnie drabble - nie muszą być zakończone jakimś super-twistem, super-gwoździem, wbijającym czytelnika w ziemię. 

Podkreślam - nie muszą.

Co lubię?
Drabble to bardzo krótka forma i - ze względu na ryzy, w których się trzeba utrzymać - dość trudna. Mam wrażenie, że mocno zbliżona do poezji.
W stu słowach da się namalować bardzo ciekawe i wyraziste scenki. Fragmenty rzeczywistości. (Myślę, że chciałbym bardzo przeczytać drabble napisane przez Radosława Raka, mogłyby być prawdziwym kondensatem klimatu).

Czego nie lubię?
Nie lubię drabbli, które składają się w większości (całości) z dialogu. Nie twierdzę, że są gorsze, ale na pewno na końcu możemy się spodziewać mniej lub bardziej udanego zwrotu akcji, który ma nas zaskoczyć. Trochę przypominają skecz kabaretowy, ale jeśli naprawdę nie masz, drabblisto, porządnej puenty, to lepiej nie zaczynaj. 
Takie dialogowe drabble zwykle pozbawione są esencji, czasem przemycają informacje "między słowami", ale rzadko są nasycone klimatem.
To trochę taki burger z tekturowym kotletem.

O co ci chodzi, człowieku, z tą "muzyką drabbli"?
Kiedy odkryłem "stusłówka", okazało się, że spora część kończy się puentą właśnie. I nagle trafiłem na "Szczury" Romualda Pawlaka.
Dotarło do mnie, że wcale nie muszą kończy się wielkim tupnięciem, żeby zostawić coś w głowie.
"Szczury, szczury" - łaziło mi po głowie. Aż nagle wyobraziłem sobie taki obrazek:

Bo po obu stronach jest coś co okala spokojny tekst główny.

Teraz będę pewnie trochę bredził.
I może nie powinienem tego robić na własnych "tworach" ale... wiem co mi grało w głowie, jak pisałem ;-)

Podobną (ale nie taką samą) technikę zastosowałem w "Różnicach pokoleniowych"W roli ram występuje babcia Eryczka, w środku gwałtowny opis świata jej wnuka.


Melodia w tym drabblu płynie zupełnie inaczej. (Ktoś mądry pewnie nazwałby to "akcentem" lub innym podobnym słowem, ale ja wierzę, że w drabblach jest muzyka, swoista melodia i rytm. Nie psujcie mi tego ;-) )
"Przyjęcie" natomiast wyglądałoby według mnie tak:


Przyjęcie jest bardzo spokojne, zrównoważone, puenta nie jest silnie zaznaczona.
Przykład innej muzyki - tekst z silną puentą - oto "Czaromalowanie" (które bardzo lubię) i "Tempokleptoman" (którego lubię jeszcze bardziej).

W powyższych drabblach, ostatnie zdania puentują jakby cały tekst, dają im odpór, odskakują, wybrzmiewają :)
Szkoda, że nie mam wykształcenia muzycznego, wiedziałbym jak to wszystko ponazywać ;-)
Czasem mam wrażenie, że Tempokleptoman gra jednak trochę inaczej niż Czaromalowanie. Wyobrażam sobie to tak:

Ale ocena jest bardzo osobista i inna dla każdej pary drabble-czytelnik ;-)
Podobnie obdarzone puentą są "Czarna Magnolia", "Pojedynek", czy "Spacer". 
To chyba najbardziej popularna forma drabbla.

Ale... skoro jest puenta, czy nie może być podwójna? Potrójna? Ile zwrotów da się zmieścić w stu słowach?
Poniżej muzyka w "Halloween":

Zaczynają się od uderzenia, potem jest niby spokojniej, ale napięcie nie opada zbyt nisko, bo czeka na drugi cios.

Więc szukam. Szukam tych bardziej skomplikowanych, dziwnych i zaskakujących. Ale przecież ich muzyka nie musi być skomplikowana, nie musi być za dużo górek i dołków na moich wykresach, żeby walnąć w łeb ciekawą puentą, albo uwieść ciekawym pomysłem.

Oto Istvan Vizvary i jego "Wirus filozoficzny", gdzie puenta przychodzi z minimalnym opóźnieniem.

Narysowałbym to tak:



A mi po głowie chodzi ciągle taki pomysł... jak napisać drabbla z puentą na początku, a jednak nietrywialnym zakończniem? 
Może się kiedyś uda.

Na zakończenie - wymyśliłem sobie kiedyś termin "diabble". 
Są to smutne albo przerażające drabble, zawierające dokładnie 666 znaków (ze spacjami, oczywiście, ale bez sztucznego upychania).
Wyższa szkoła jazdy. Ciągle próbuję. 



P.S. Na wykresach oś rzędnych oznaczyłem jako Moc". Nie wiem do końca jak to oznaczyć. Moc, Brzmienie, Siła... a już jakie jednostki przyjąć...? ;-)