sobota, 3 stycznia 2015

Smutna historia o książce. Ze złym zakończeniem (szort)

Położyłem dłoń na jej grzbiecie i przyciągnąłem do siebie jednym zdecydowanym, a jednocześnie bardzo ostrożnym ruchem.
Drugą ręką sięgnąłem pod obwolutę i zsunąłem ją delikatnie. Nie opierała się. Nigdy się nie opierała. Moje dłonie drżały nerwowo, jak zawsze w tych chwilach. Obwoluta spadła na podłogę, a ona leżała tam przede mną naga, pachnąca. Pod wpływem mojego dotyku rozchyliła okładki, odsłaniając cienkie alabastrowe strony pokryte drobnymi tatuażami opowieści.
Za każdym razem zadawałem sobie to samo pytanie – czy kocham ją bardziej za ten oszałamiający wygląd, czy za historie, których miała dla mnie bez liku. Niektóre z nich powtarzała już tyle razy, a ja za każdym razem pragnąłem je przeżywać ponownie, za każdym razem odkrywałem w nich coś nowego, nieznanego. Nigdy nie miałem ich dosyć. Ani jej.
Lecz kiedyś, w przypływie szaleństwa, spróbowałem coś poprawić na jej kartach, przerobić. Niezmywalnym mazakiem zawładnąć jej opowieścią i odmienić zakończenie. Zrozpaczony, pełen bólu naderwałem jej kartkę.
Wtedy zamknęła się dla mnie na zawsze. Zniknęła z mojego życia i ukryła przed moim wzrokiem.
Nie byłem już jej czytelnikiem.
I nigdy już nie będę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz